Nieoficjalnie: Sekretarz generalny PiS podał się do dymisji
W Prawie i Sprawiedliwości rozpoczęły się powyborcze rozliczenia. Jak ujawnił portal Gazeta.pl ze stanowiska sekretarza generalnego PiS zrezygnował Krzysztof Sobolewski. Polityk był do tej pory uważany za jednego z najbardziej zaufanych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Krzysztof Sobolewski odchodzi. Powyborcze rozliczenia w PiS
Wcześniej Wirtualna Polska informowała, że temat zmian w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości pojawił się podczas ostatnich spotkań przy Nowogrodzkiej. Część działaczy twierdziła, że struktura zarządzania partią powinna się zmienić jeszcze przed wyborami samorządowymi i europejskimi w 2024 roku. Nieoficjalnie miał się pojawić postulat dymisji Krzysztofa Sobolewskiego, sekretarza generalnego PiS. Rozmówcy portalu obwiniali polityka m.in. o brak skuteczności i realizacji celu, jakim była mobilizacja partyjnych struktur.
Dodawali, że sam Krzysztof Sobolewski nie osiągnął imponującego wyniku wyborczego. W okręgu wyborczym nr 23 obejmującym m.in. Rzeszów i Tarnobrzeg polityk startujący z drugiego miejsca uzyskał 18 390 głosów. Według źródeł WP stał się także symbolem nepotyzmu i załatwiactwa w polskiej polityce. – To od historii jego i jego żony zaczęła się opowieść o PiS jako partii tłustych kotów. Wielu działaczy z tego powodu miało do Krzyśka pretensje – tłumaczyli.
Jarosław Kaczyński wskazuje winnych przegranych wyborów
W czasie spotkania klubów „Gazety Polskiej” Jarosław Kaczyński wskazał powody porażki PiS. Ocenił, że regiony, które w istocie powinny wesprzeć partię rządzącą, bo uzyskały od niej szczególnie mocne wsparcie, wcale nie wsparły jej na poziomie wyższym, niż poprzednio.
W opinii Jarosława Kaczyńskiego była też grupa, która kierowała się przesłankami znudzenia. – Ciągle dwie siły się ścierają, ciągle jest walka. Oni tego nie chcieli i uznali, że Trzecia Droga jest remedium. Wydawało się momentami, że Konfederacja zajdzie bardzo daleko w tych wyborach. W ostatniej fazie kampanii to się zmieniło. Trzecia Droga okazała się przy końcu kampanii naszą konkurencją. Sięgnęła po tych, którzy wcześniej głosowali na nas, tych niezdecydowanych, którzy z jakichś powodów się na nas obrazili – tłumaczył.